Trochę Was zaniedbałam.
Na swoje usprawiedliwienie napiszę jedynie, że siebie też zaniedbuję ponieważ czasu nie mam prawie na nic.
Najpierw przygotowania do minionego Fringe Sopot Festival, później dochodzenie do ładu po, realizacja kilku zamówień i wiele innych nie cierpiących zwłoki spraw.
A gdzie czas na kreację, tworzenie, kombinowanie, dzierganie i szycie?
Ehhh... ;-)
Ogarniam się więc i uprzejmie donoszę, że po długim czasie leżakowania, kilka zakupionych jakiś czas temu kawałków skóry, nabrało kształtów.
Oczywiście powstały kopertówki, gdyż do tego typu torebek mam wielką słabość.
Uważam, że kopertówka, tak jak szpilki, czyni kobietę bardziej kobiecą.
Jako pierwszy, do życia został powołany tercet z przepięknej, moim zdaniem skóry o fakturze spękanej słońcem ziemi. Kupiłam ją rok temu i trochę bałam się coś z nią zrobić ponieważ nie bardzo wiedziałam czy jej nie zepsuję. Niestety przy skórze nie można się pomylić.
Postawiłam jednak na prosty fason typu foldover. Miękka, bez udziwnień.
Podszewkę wykonałam z bawełnianej chustki, której wzór tak mnie urzekł, że postanowiłam nie zakrywać go wewnętrznymi kieszeniami.
Do kompletu jest więc kosmetyczka na drobiazgi i etui na telefon.
Odcień rzeczywisty skóry, najlepiej oddaje ostatnie zdjęcie.